
Mam słabość do Schmitta, ale książkę kupiłam tylko dlatego, że przeczytałam początek:
"Wszystkie moje samobójstwa były nieudane.
Właściwie wszystko było nieudane: i życie, i samobójstwa.
W moim przypadku jest to tym bardziej okrutne, że zdaję sobie z tego sprawę"*.
Lubię tę nutkę autoironii i smutku. Prawdę mówiąc, często tak się nam wydaje. Ale czy posunęlibyśmy się do tego, by być rzeźbą? Im dalej zagłębiałam się w książkę dość... hm... fantastyczną? niespotykaną? nowatorską? - tym byłam ciekawsza losów głównego bohatera i tym bardziej doceniałam to, co mam. Tu i teraz.
Każdemu poleciałabym tego autora, a tę książkę każdemu, kto kocha sztukę, samobójstwa i ma niską samoocenę. Zresztą nich każdy przeczyta...
---
* É.-E. Schmitt "Kiedy byłem dziełem sztuki", przekład Maria Braunstein, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, str. 5
Recenzja ukazala się również na portalu Biblionetka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz